poniedziałek, 30 grudnia 2013

Prawo spadkowe - porada druga

Rzecz o wydziedziczeniu,

czyli jak to zrobić i po co


Wiadomym i oczywistym jest, że w celu przekazania spadku innej osobie, niż te, które dziedziczą z mocy ustawy należy sporządzić testament. Zapomina się jednak o instytucji zachowku, który przysługuje określonym członkom rodziny (zstępni, rodzice, małżonek), którzy nie otrzymali majątku po spadkobiercy czy to w wyniku sporządzenia testamentu, zapisu windykacyjnego czy też darowizny. Potencjalny zachowek zwalcza się wydziedziczeniem. Jak jednak nie wpaść w sidła własnej przebiegłości?

W pierwszym rzędzie należy stwierdzić, iż wydziedziczenie jest dopuszczalne wyłącznie w testamencie. Nadto z treści testamentu powinna wynikać przyczyna wydziedziczenia. Do kręgu przesłanek tej instytucji należą:

  • uporczywe postępowanie w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego, wbrew woli spadkodawcy
  • dopuszczenie się przeciwko spadkodawcy albo jednej z najbliższych mu osób umyślnego przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności albo rażącej obrazy czci; 
  • uporczywe nie dopełnianie względem spadkodawcy obowiązków rodzinnych.
Powyższy katalog przyczyn jest zamknięty, więc nic nowego nie możemy wymyślić. Wskazany krąg przesłanek jest jednak bardzo szeroki. 

Wydziedziczenie pozbawia zachowku, ale odnosi się wyłącznie do tej osoby, która została wydziedziczona. Bardzo wiele osób zapomina o konsekwencjach płynących z normy prawnej zawartej w art. 1011 kodeksu cywilnego. Wskazuje ona, iż zstępni wydziedziczonego zstępnego są uprawnieni do zachowku, chociażby przeżył on spadkodawcę. Innymi słowy wydziedziczenia naszego syna powoduje, iż zachowek przypadnie wnukowi. Może mieć to z kolei bardzo istotne znaczenie przy ustalanie wielkości zachowku. Standardowo bowiem uprawnionemu przysługuje połowa tego, co uzyskałby w drodze dziedziczenia ustawowego. Jednakże jeżeli uprawniony między innymi jest małoletni, to wówczas przysługują mu dwie trzecie potencjalnego udziału spadkowego.

Chcąc zatem pozbawić zachowku określoną część rodziny musimy albo wydziedziczyć wszystkich w linii prostej w dół, albo też dobrze zastanowić się nad efektami naszych poczynań.


poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia

Standardowo, ale czasami nie ma co się wyłamywać ze standardów. Życzę wszystkim czytelnikom, o ile tacy są (a jeżeli nie ma, to wszystkim czytającym cokolwiek, poza może kilkoma szkodliwymi publikacjami), spokojnych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia. W szczególności bez jakichkolwiek problemów, w tym oczywiście bez problemów prawnych, a także spędzonych z rodziną, a nie przed ekranem telewizora. Najlepszego na Święta i na Nowy Rok od razu.

sobota, 21 grudnia 2013

Prawo rzeczowe - porada trzecia

Jak usunąć niechcianego lokatora,

a właściwie jak tego nie robić


Wiele osób wynajmuje swoje mieszkania. W mieszkaniach tych przebywają ludzie będący najemcami, wśród których zdarzają się też tacy, którzy w pewnym momencie przestają płacić. I co w takiej sytuacji ma zrobić właściciel?

Kwestia prawna jest w tym względzie jednoznaczna. Należy wypowiedzieć stosunek najmu zgodnie z odpowiednimi przepisami (ustawy o ochronie praw lokatorów lub kodeksu cywilnego - w zależności od tego, czy nasz lokal jest mieszkalny czy też użytkowy), a następnie trzeba wszcząć postępowanie eksmisyjne. Wydaje się to proste i od strony prawnej arcyskomplikowane faktycznie nie jest. Jest za to na pewno czasochłonne, więc właściciele uciekają się do innych środków, czym narażają się na konsekwencje prawne.

Często podejmowanym rozwiązaniem jest zmiana zamków w należącym wszakże do nas lokalu i poinformowanie dotychczasowego najemcy (któremu skutecznie wypowiedzieliśmy najem), że do lokalu nie ma wstępu, a swoje rzeczy może on odebrać pod takim to a takim adresem. Były najemca nie posiada już tytułu prawnego do lokalu (oczywiście przy założeniu, że najem został skutecznie wypowiedziany), więc właścicielowi wydaje się, że wszystko jest w porządku. Błąd!

Art. 344 kodeksu cywilnego przyznaje bowiem posiadaczowi rzeczy roszczenie o przywrócenie samowolnie naruszonego posiadania oraz o zaniechanie naruszeń. Co najważniejsze roszczenie to w ogóle nie jest zależne od dobrej wiary posiadacza oraz od zgodności posiadania z prawem! Posiadacz w złej wierze nieposiadający tytułu prawnego do rzeczy nie może zostać samowolnie wyzuty z posiadania, ponieważ będzie on mógł na drodze sądowej dochodzić swoich praw. Ma na to rok od momentu naruszenia stanu posiadania.

Rozwiązaniem jest zatem powództwo eksmisyjne. Przepisy takie są, jakie są i trzeba mieć po prostu tego świadomość.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Nietypowo, bo o książkach

Skokier, sznifiarz, doliniarz, 

czyli jak nie dać zrobić się na aferę


Lektura wspaniałej trylogii Sergiusza Piaseckiego ("Jabłuszko", "Spojrzę ja w okno", "Nikt nie da nam zbawienia") nasunęła mi myśl na dzisiejszy wpis. Oprócz tego, że książki Piaseckiego to kawał porządnej literatury (poziom światowy), to warto je przeczytać dla jeszcze jednego ich atutu. Ku przestrodze.

Piasecki sam pisze we wstępie, że jego proza nie stanowi afirmacji niecnego z pewnością procederu, jakim jest złodziejstwo (choć bez wątpienia pisarz gloryfikuje same postacie "blatnych", czyli firmowych złodziei), a jest ona z kolei swoistym poradnikiem dla ludzi, którzy chcą się przed takim to złodziejem uchronić. Czytamy o chwytach, aferach, chodzeniu na robotę - dzięki temu wyrabiamy swoją czujność.

Wgląd na dzisiejsze czasy daje nam jasny obraz, że nic się nie zmieniło - poza metodami, którymi posługują się oszuści. Akcja "na wnuczka", oszustwo nigeryjskie, oszustwa aukcyjne, sprzedaże na prezentacjach nieświadomym lub niedowidzącym staruszkom. Wszystko to dzieje się obok nas i każdy z pewnością zna osobę, która dała się naciągnąć. Może doszło jedno - zdecydowanie większa bezczelność i mniej skrupułów.

Istnieje jednak pewna metoda obronna, która można sobie wyrobić czytając chociażby prozę wspominanego Piaseckiego. Sposób ten, to doktryna ograniczonego zaufania do wszystkiego i wszystkich, a szczególnie tych, którzy chcą nam coś sprzedać, a tym bardziej za podejrzanie niewielką cenę (a już zwłaszcza darować). Czytajmy zatem umowy w całości, regulaminy serwisów internetowych, czy regulaminy konkursów SMS. Przestrzeżmy rodziców, dziadków, znajomych, zwłaszcza ludzi starszych. Jeżeli ktoś z naszej rodziny ma problemy ze wzrokiem, poinformujmy go, aby nie podpisywał żadnej umowy bez pomocy zaufanej osoby trzeciej. Mówiąc językiem prozy Piaseckiego - skoro już jesteśmy frajerami (każdy nie będący firmowym złodziejem jest frajerem), to bądźmy przynajmniej frajerami rozumnymi.

środa, 11 grudnia 2013

Postępowanie cywilne - porada pierwsza

Adwokat lub Radca Prawny z urzędu,

czyli jak takiego uzyskać


Prawnik z urzędu. Brzmi jak bajka z amerykańskiego filmu. W Polsce też się jednak zdarzają takie cuda. Jest to jednak instytucja wykorzystywana w zdecydowanie mniejszym zakresie, niż być powinna. Z niewiedzy zapewne.

Pierwszą rzeczą jest w takim razie ustalenie, kto takiego prawnika może otrzymać. Poniżej omówię tę kwestię w odniesieniu do postępowania cywilnego. Skupię się nadto na osobach fizycznych.

Instytucję pomocy prawnej z urzędu regulują przepisy art. 117 i następne kodeksu postępowania cywilnego. O pełnomocnika z urzędu mogą starać się dwie kategorie osób - zwolnione od kosztów sądowych lub takie, które zwolnione nie są, jednakże nie są również w stanie uiścić wynagrodzenia adwokata lub radcy prawnego bez uszczerbku utrzymania koniecznego dla siebie i rodziny. Jest to tak zwane prawo ubogich. 

Pierwszą rzeczą, jaką musimy zrobić jest co do zasady wypełnienie formularza według ustalonego wzoru. Wzór taki możemy zdobyć albo w Sądzie albo też w Internecie, na przykład na stronach Ministerstwa Sprawiedliwości. Formularz należy wypełnić zgodnie z prawdą, ponieważ podanie faktów niezgodnych z prawdą grozić może grzywną (przy świadomym wprowadzeniu Sądu w błąd) lub też koniecznością zapłaty wynagrodzenia dla pełnomocnika z własnej kieszeni (to ostatnie spadnie na nas również wówczas, gdy podane przez nas okoliczności przestały istnieć). Czytamy zatem wszystko uważnie, piszemy zgodnie z rzeczywistością i składamy razem z wnioskiem o adwokata lub radcę prawnego.
Wniosek jest wolny od opłat, więc nic nie ryzykujemy w tym przypadku, poza naszym czasem. Oczywiście wnioski takie należy składać, gdy faktycznie nie mamy środków na adwokata lub radcę prawnego. 

Pamiętać należy również o jeszcze jednym. Sąd uwzględni nasz wniosek, jeżeli udział adwokata lub radcy prawnego w sprawie uzna za potrzebny. Oznacza to, że Sąd nie przyzna nam pełnomocnika, jeżeli oceni, że sprawa jest całkowicie nieskomplikowana dla konkretnej strony postępowania (im bardziej świadoma prawnie strona, to większy zakres spraw, które mogą być uznane za niewymagające udziału adwokata lub radcy prawnego).

Sąd właściwym do złożenia wniosku jest przede wszystkim ten, w którym sprawa się toczy lub ma być wytoczona. Jeżeli jednak nie mieszkamy w okręgu takiego Sądu możemy zrobić to we właściwym dla naszego miejsca zamieszkania. Wniosek zostanie wówczas przekazany do odpowiedniego Sądu.

Ciekawym rozwiązaniem jest również wskazanie przez stronę konkretnego Adwokata lub Radcę Prawnego. Jeżeli strona takowego wskazała, to okręgowa rada adwokacka lub rada okręgowej izby radców prawnych, w miarę możliwości i po porozumieniu ze wskazanym adwokatem lub radcą prawnym, wyznaczy nam tego upragnionego adwokata lub radcę prawnego.

niedziela, 8 grudnia 2013

Prawo rzeczowe - porada druga

Jakie zima przynosi obowiązki, 


czyli co zrobić, żeby nie narazić się na pozew zimową porą

 

Zima jak zwykle niespodziewanie przyszła zimą, więc zewsząd narzekania, marudzenia, panika i ogólny rozgardiasz. Patrząc na stan chodników przed nieruchomościami można dodać do tego - szok i oszołomienie lub ewentualnie brak znajomości swoich podstawowych obowiązków.

Zajrzyjmy zatem szybkim okiem do ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Dla właścicieli nieruchomości ma ona bowiem dość istotne znaczenie. Ustawa nie reguluje bowiem wyłącznie obowiązków gminy, ale także właścicieli tak zwanych posesji. 

Art. 5 tejże ustawy mówi nam wyraźnie, że to właściciel nieruchomości między innymi sprząta błoto, śnieg, lód i itp. z chodników położonych wzdłuż jego nieruchomości. Ustawa definiuje w tym względzie chodnik jako wydzieloną część drogi publicznej służącą dla ruchu pieszego położoną bezpośrednio przy granicy nieruchomości. Właściciel nieruchomości nie jest natomiast obowiązany do uprzątnięcia chodnika, na którym jest dopuszczony płatny postój lub parkowanie pojazdów samochodowych.

Obowiązek zatem istnieje, jest wyartykułowany na tyle wyraźnie, że nie wiadomo o co chodzi z tymi stosami zalegającego śniegu i lodu. Oczywiście zdarzają się przypadki na tyle wyjątkowe, że ten obowiązek może być bardzo trudny do zrealizowania. Powinien znaleźć się jednak zawsze ktoś, kto tym przypadkom wyjątkowym dopomoże. Tymczasem rzucając okiem na krajobraz po tym straszliwym corocznym zimowym kataklizmie wyłania się dość ciekawy obraz, gdzie zalodzone chodniki prowadzą nas nawet do sklepów.

Czy jest jakaś sankcja za brak odśnieżania? Oczywiście. Co najważniejsze w przypadku zdarzenia wywołującego szkodę, która powstała w związku z brakiem odśnieżania (np. upadek na oblodzonym chodniku), ponosimy odpowiedzialność odszkodowawczą (art. 415 kodeksu cywilnego). Po drugie grozi nam teoretycznie grzywna przewidziana przez ustawę o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Brak odśnieżenia przyległego do nieruchomości chodnika stanowi bowiem wykroczenie

Do łopat zatem!

piątek, 6 grudnia 2013

Prawo rzeczowe - porada pierwsza

Jak działać w małej wspólnocie,

czyli co zrobić, jak sąsiad staje okoniem


Małe wspólnoty. Dla jednych prawdziwa zmora, dla innych piekło, szczypało i w ogóle koszmar. Instytucja, która niestety wielokrotnie nie spełnia swojej funkcji. Tym bardziej, że większość osób nie ma pojęcia o regulacjach prawnych rządzących małą wspólnotą. I miota się. 

Problemu nie ma, kiedy i my i nasi sąsiedzi należymy do osób rozsądnych, wyzbytych złośliwości czystej wody i ogólnie zgodnych. Jest to jednak rzadkość. Częściej wygląda to tak, że jest jakaś inicjatywa, które wszystkim się przysłuży, natomiast jednostka działająca w oparciu o starosłowiańską zasadę "nie, bo nie" będzie oporować. Co zrobić zatem? Poznać swoje prawa na początek. 

Tytułem szybkiego wstępu - liczymy samodzielne lokale (wyodrębnione i niewyodrębnione). Jeżeli ich suma jest nie wyższa niż siedem (to właśnie mała wspólnota) do zarządu nieruchomością wspólną stosujemy przepisy kodeksu cywilnego i kodeksu postępowania cywilnego o współwłasności. Największe znaczenie mają tu przepisy materialnoprawne, a więc kodeks cywilny (zwany dalej k.c.).

I teraz tak. Art. 200 k.c. stanowi, że każdy ze współwłaścicieli powinien współdziałać w zarządzie rzeczą wspólną. Brak owego współdziałania nie niesie żadnej bezpośredniej sankcji. Powinno to jednak zostać wzięte przez Sąd w razie ewentualnego sporu sądowego, np. w sprawie o zgodę na czynność przekraczającą zakres zwykłego zarządu. Rzecz wspólna, to oczywiście grunt oraz części budynku i urządzenia, które nie służą wyłącznie do użytku właścicieli poszczególnych lokali.

Najważniejszymi przepisami regulującymi działanie wspólnoty są jednak art. 201 k.c. oraz 199 k.c. dotyczące podejmowania decyzji co do czynności zwykłego zarządu oraz przekraczające zakres zwykłego zarządu. Rozróżnienie, do której kategorii należy dana czynności, to zadanie podstawowe, a jednocześnie często najtrudniejsze. 

Art. 201 kc. dotyczy czynności zwykłego zarządu. Zgodnie z nim taka czynności może być podjęta przez wspólnotę, jeżeli taka jest wola większości. W tym miejscu wspomnę, że zgodnie z art. 204 k.c. większość liczona jest według udziałów, czyli stosunku powierzchni użytkowej lokalu wraz z powierzchnią pomieszczeń przynależnych do łącznej powierzchni użytkowej wszystkich lokali wraz z pomieszczeniami do nich przynależnymi (do ustalenia np. w KW). W braku posiadania większości - każdy współwłaściciel (czyli każdy właściciel lokalu we wspólnocie) może wnioskować do sądu o zgodę na dokonanie czynności zwykłego zarządu.

Z kolei czynności przekraczające zakres zwykłego zarządu, to art. 199 k.c. Do ich podjęcia wymagana jest zgoda wszystkich (bez wyjątku, nawet Zdzisława, co to ósmy rok już w Stanach siedzi, a w jego mieszkaniu tylko myszy biegają). Jeżeli takowej nie ma, Sąd może upoważnić do dokonania takiej czynności, jeżeli wniosek złoży większość (liczona udziałami).

Jak już wspominałem, ocena tego, czy mamy do czynienia z czynnością zwykłego zarządu czy też taki zakres przekraczającą, jest często bardzo trudna i uzależniona od okoliczności danej sprawy. Zasadniczo można przyjąć, iż czynności zwykłego zarządu, to takie które wiążą się z zachowaniem rzeczy wspólnej w stanie niepogorszonym (np. remonty konieczne) oraz polegające na bieżącej eksploatacji. Czynności wykraczające poza ten zakres będą należeć do kategorii przekraczających zwykły zarząd

Jeżeli zatem przecieka wam dach, stanowicie małą wspólnotę, macie zgodę właścicieli dysponujących większością udziałów - to nie jest potrzebna na tę czynność zgoda Sądu i można działać. Z kolei przykładowa przebudowa strychu na suszarnię będzie wymagać zgody wszystkich współwłaścicieli, albo też zastępczej zgody Sądu.

Najważniejsze: zgoda Sądu zastępująca zgodę współwłaścicieli musi być wydana uprzednio, a więc przed dokonaniem czynności. O tym wiele osób zapomina i sprawy przegrywa.

Koszt opłaty sądowej od wniosku o zgodę na dokonanie czynności zwykłego zarządu lub czynności przekraczającej zakres zwykłego zarządu: 100,00 zł.

środa, 4 grudnia 2013

Prawo zobowiązań - porada pierwsza

Pożyczka stwierdzona pismem,

czyli jak pożyczyć, żeby móc domagać się zwrotu


Wszyscy pożyczamy sobie jakieś sumy, często również w rodzinie. Bywają to małe kwoty, ale i także duże sumy. W obrocie rodzinno - koleżeńskim bardzo rzadko umowy te są nawet spisywane, a co dopiero odpowiednio zabezpieczane. Rozsądnym jest jednak posiadanie jakiegokolwiek dokumentu potwierdzającego fakt zawarcia umowy. Gdy bowiem pożyczkobiorca z pożyczkodawcą są na etapie spijania sobie z dzióbków lub przynajmniej jako takiej komitywy, to problemu nie ma. Niestety pieniądze potrafią takie problemy wywołać nawet pomiędzy najbliższą i najbardziej zgodną rodziną. 

Co mówi przepis? Ano wskazuje, że umowa pożyczki, której wartość przenosi pięćset złotych, powinna być stwierdzona pismem. Przenosząc to na język ludzki - do 500 zł można pożyczać bez spisywania jakiegokolwiek dokumentu i żadnych później konsekwencji braku takiego dokumentu nie będzie. Z kolei powyżej tej kwoty powinniśmy zawrzeć umowę na piśmie, żeby uniknąć problemów, o której będzie mowa poniżej.

Brak formy zastrzeżonej dla celów pożyczki powyżej 500 zł nie powoduje nieważności umowy. Forma ta zastrzeżona została dla celów dowodowych. Taka konstrukcja prawna oznacza, że w przypadku sporu sądowego dowód z zeznań świadków oraz dowód z przesłuchania stron na fakt zawarcia umowy pożyczki dopuszczalny jest w razie:
  • wyrażenia na to zgody przez obie strony sporu (wątpliwe, żeby druga strona chciała się podkładać)
  • żądania tego przez konsumenta będącego w sporze z przedsiębiorcą (bardzo wątpliwe, żeby zaistniało to w obrocie familiarnym, o którym traktuje niniejsza porada)
  • uprawdopodobnienia faktu zawarcia umowy za pomocą pisma (tzw. początek dowodu na piśmie - bardzo ważny wyjątek)
  • sporu obustronnie handlowego (pomiędzy przedsiębiorcami - również nie ta szuflada).
Pożyczając powyżej 500 zł bez spisanej umowy pożyczki lub bez uprawdopodobnienia faktu zawarcia umowy za pomocą pisma (np. pokwitowanie odbioru pożyczonej kwoty, wydruk przelewu) możemy mieć zatem problemy, żeby wykazać zasadność naszego roszczenia, jeżeli dojdzie do sprawy w sądzie. A to na powodzie spoczywa ciężar wykazania, że doszło do zawarcia umowy pożyczki. Mając wyłącznie świadków lub co gorsza tylko nasze twierdzenia możemy mieć spore problemy z odzyskaniem przekazanej sumy.

Rozwiązaniem jest zatem spisanie krótkiej i banalnej umowy lub chociażby posiadanie pokwitowania. Ułatwi to później zadanie nam, Sądowi, czy też pełnomocnikowi, który nas będzie reprezentował.