poniedziałek, 30 grudnia 2013

Prawo spadkowe - porada druga

Rzecz o wydziedziczeniu,

czyli jak to zrobić i po co


Wiadomym i oczywistym jest, że w celu przekazania spadku innej osobie, niż te, które dziedziczą z mocy ustawy należy sporządzić testament. Zapomina się jednak o instytucji zachowku, który przysługuje określonym członkom rodziny (zstępni, rodzice, małżonek), którzy nie otrzymali majątku po spadkobiercy czy to w wyniku sporządzenia testamentu, zapisu windykacyjnego czy też darowizny. Potencjalny zachowek zwalcza się wydziedziczeniem. Jak jednak nie wpaść w sidła własnej przebiegłości?

W pierwszym rzędzie należy stwierdzić, iż wydziedziczenie jest dopuszczalne wyłącznie w testamencie. Nadto z treści testamentu powinna wynikać przyczyna wydziedziczenia. Do kręgu przesłanek tej instytucji należą:

  • uporczywe postępowanie w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego, wbrew woli spadkodawcy
  • dopuszczenie się przeciwko spadkodawcy albo jednej z najbliższych mu osób umyślnego przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności albo rażącej obrazy czci; 
  • uporczywe nie dopełnianie względem spadkodawcy obowiązków rodzinnych.
Powyższy katalog przyczyn jest zamknięty, więc nic nowego nie możemy wymyślić. Wskazany krąg przesłanek jest jednak bardzo szeroki. 

Wydziedziczenie pozbawia zachowku, ale odnosi się wyłącznie do tej osoby, która została wydziedziczona. Bardzo wiele osób zapomina o konsekwencjach płynących z normy prawnej zawartej w art. 1011 kodeksu cywilnego. Wskazuje ona, iż zstępni wydziedziczonego zstępnego są uprawnieni do zachowku, chociażby przeżył on spadkodawcę. Innymi słowy wydziedziczenia naszego syna powoduje, iż zachowek przypadnie wnukowi. Może mieć to z kolei bardzo istotne znaczenie przy ustalanie wielkości zachowku. Standardowo bowiem uprawnionemu przysługuje połowa tego, co uzyskałby w drodze dziedziczenia ustawowego. Jednakże jeżeli uprawniony między innymi jest małoletni, to wówczas przysługują mu dwie trzecie potencjalnego udziału spadkowego.

Chcąc zatem pozbawić zachowku określoną część rodziny musimy albo wydziedziczyć wszystkich w linii prostej w dół, albo też dobrze zastanowić się nad efektami naszych poczynań.


poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia

Standardowo, ale czasami nie ma co się wyłamywać ze standardów. Życzę wszystkim czytelnikom, o ile tacy są (a jeżeli nie ma, to wszystkim czytającym cokolwiek, poza może kilkoma szkodliwymi publikacjami), spokojnych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia. W szczególności bez jakichkolwiek problemów, w tym oczywiście bez problemów prawnych, a także spędzonych z rodziną, a nie przed ekranem telewizora. Najlepszego na Święta i na Nowy Rok od razu.

sobota, 21 grudnia 2013

Prawo rzeczowe - porada trzecia

Jak usunąć niechcianego lokatora,

a właściwie jak tego nie robić


Wiele osób wynajmuje swoje mieszkania. W mieszkaniach tych przebywają ludzie będący najemcami, wśród których zdarzają się też tacy, którzy w pewnym momencie przestają płacić. I co w takiej sytuacji ma zrobić właściciel?

Kwestia prawna jest w tym względzie jednoznaczna. Należy wypowiedzieć stosunek najmu zgodnie z odpowiednimi przepisami (ustawy o ochronie praw lokatorów lub kodeksu cywilnego - w zależności od tego, czy nasz lokal jest mieszkalny czy też użytkowy), a następnie trzeba wszcząć postępowanie eksmisyjne. Wydaje się to proste i od strony prawnej arcyskomplikowane faktycznie nie jest. Jest za to na pewno czasochłonne, więc właściciele uciekają się do innych środków, czym narażają się na konsekwencje prawne.

Często podejmowanym rozwiązaniem jest zmiana zamków w należącym wszakże do nas lokalu i poinformowanie dotychczasowego najemcy (któremu skutecznie wypowiedzieliśmy najem), że do lokalu nie ma wstępu, a swoje rzeczy może on odebrać pod takim to a takim adresem. Były najemca nie posiada już tytułu prawnego do lokalu (oczywiście przy założeniu, że najem został skutecznie wypowiedziany), więc właścicielowi wydaje się, że wszystko jest w porządku. Błąd!

Art. 344 kodeksu cywilnego przyznaje bowiem posiadaczowi rzeczy roszczenie o przywrócenie samowolnie naruszonego posiadania oraz o zaniechanie naruszeń. Co najważniejsze roszczenie to w ogóle nie jest zależne od dobrej wiary posiadacza oraz od zgodności posiadania z prawem! Posiadacz w złej wierze nieposiadający tytułu prawnego do rzeczy nie może zostać samowolnie wyzuty z posiadania, ponieważ będzie on mógł na drodze sądowej dochodzić swoich praw. Ma na to rok od momentu naruszenia stanu posiadania.

Rozwiązaniem jest zatem powództwo eksmisyjne. Przepisy takie są, jakie są i trzeba mieć po prostu tego świadomość.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Nietypowo, bo o książkach

Skokier, sznifiarz, doliniarz, 

czyli jak nie dać zrobić się na aferę


Lektura wspaniałej trylogii Sergiusza Piaseckiego ("Jabłuszko", "Spojrzę ja w okno", "Nikt nie da nam zbawienia") nasunęła mi myśl na dzisiejszy wpis. Oprócz tego, że książki Piaseckiego to kawał porządnej literatury (poziom światowy), to warto je przeczytać dla jeszcze jednego ich atutu. Ku przestrodze.

Piasecki sam pisze we wstępie, że jego proza nie stanowi afirmacji niecnego z pewnością procederu, jakim jest złodziejstwo (choć bez wątpienia pisarz gloryfikuje same postacie "blatnych", czyli firmowych złodziei), a jest ona z kolei swoistym poradnikiem dla ludzi, którzy chcą się przed takim to złodziejem uchronić. Czytamy o chwytach, aferach, chodzeniu na robotę - dzięki temu wyrabiamy swoją czujność.

Wgląd na dzisiejsze czasy daje nam jasny obraz, że nic się nie zmieniło - poza metodami, którymi posługują się oszuści. Akcja "na wnuczka", oszustwo nigeryjskie, oszustwa aukcyjne, sprzedaże na prezentacjach nieświadomym lub niedowidzącym staruszkom. Wszystko to dzieje się obok nas i każdy z pewnością zna osobę, która dała się naciągnąć. Może doszło jedno - zdecydowanie większa bezczelność i mniej skrupułów.

Istnieje jednak pewna metoda obronna, która można sobie wyrobić czytając chociażby prozę wspominanego Piaseckiego. Sposób ten, to doktryna ograniczonego zaufania do wszystkiego i wszystkich, a szczególnie tych, którzy chcą nam coś sprzedać, a tym bardziej za podejrzanie niewielką cenę (a już zwłaszcza darować). Czytajmy zatem umowy w całości, regulaminy serwisów internetowych, czy regulaminy konkursów SMS. Przestrzeżmy rodziców, dziadków, znajomych, zwłaszcza ludzi starszych. Jeżeli ktoś z naszej rodziny ma problemy ze wzrokiem, poinformujmy go, aby nie podpisywał żadnej umowy bez pomocy zaufanej osoby trzeciej. Mówiąc językiem prozy Piaseckiego - skoro już jesteśmy frajerami (każdy nie będący firmowym złodziejem jest frajerem), to bądźmy przynajmniej frajerami rozumnymi.

środa, 11 grudnia 2013

Postępowanie cywilne - porada pierwsza

Adwokat lub Radca Prawny z urzędu,

czyli jak takiego uzyskać


Prawnik z urzędu. Brzmi jak bajka z amerykańskiego filmu. W Polsce też się jednak zdarzają takie cuda. Jest to jednak instytucja wykorzystywana w zdecydowanie mniejszym zakresie, niż być powinna. Z niewiedzy zapewne.

Pierwszą rzeczą jest w takim razie ustalenie, kto takiego prawnika może otrzymać. Poniżej omówię tę kwestię w odniesieniu do postępowania cywilnego. Skupię się nadto na osobach fizycznych.

Instytucję pomocy prawnej z urzędu regulują przepisy art. 117 i następne kodeksu postępowania cywilnego. O pełnomocnika z urzędu mogą starać się dwie kategorie osób - zwolnione od kosztów sądowych lub takie, które zwolnione nie są, jednakże nie są również w stanie uiścić wynagrodzenia adwokata lub radcy prawnego bez uszczerbku utrzymania koniecznego dla siebie i rodziny. Jest to tak zwane prawo ubogich. 

Pierwszą rzeczą, jaką musimy zrobić jest co do zasady wypełnienie formularza według ustalonego wzoru. Wzór taki możemy zdobyć albo w Sądzie albo też w Internecie, na przykład na stronach Ministerstwa Sprawiedliwości. Formularz należy wypełnić zgodnie z prawdą, ponieważ podanie faktów niezgodnych z prawdą grozić może grzywną (przy świadomym wprowadzeniu Sądu w błąd) lub też koniecznością zapłaty wynagrodzenia dla pełnomocnika z własnej kieszeni (to ostatnie spadnie na nas również wówczas, gdy podane przez nas okoliczności przestały istnieć). Czytamy zatem wszystko uważnie, piszemy zgodnie z rzeczywistością i składamy razem z wnioskiem o adwokata lub radcę prawnego.
Wniosek jest wolny od opłat, więc nic nie ryzykujemy w tym przypadku, poza naszym czasem. Oczywiście wnioski takie należy składać, gdy faktycznie nie mamy środków na adwokata lub radcę prawnego. 

Pamiętać należy również o jeszcze jednym. Sąd uwzględni nasz wniosek, jeżeli udział adwokata lub radcy prawnego w sprawie uzna za potrzebny. Oznacza to, że Sąd nie przyzna nam pełnomocnika, jeżeli oceni, że sprawa jest całkowicie nieskomplikowana dla konkretnej strony postępowania (im bardziej świadoma prawnie strona, to większy zakres spraw, które mogą być uznane za niewymagające udziału adwokata lub radcy prawnego).

Sąd właściwym do złożenia wniosku jest przede wszystkim ten, w którym sprawa się toczy lub ma być wytoczona. Jeżeli jednak nie mieszkamy w okręgu takiego Sądu możemy zrobić to we właściwym dla naszego miejsca zamieszkania. Wniosek zostanie wówczas przekazany do odpowiedniego Sądu.

Ciekawym rozwiązaniem jest również wskazanie przez stronę konkretnego Adwokata lub Radcę Prawnego. Jeżeli strona takowego wskazała, to okręgowa rada adwokacka lub rada okręgowej izby radców prawnych, w miarę możliwości i po porozumieniu ze wskazanym adwokatem lub radcą prawnym, wyznaczy nam tego upragnionego adwokata lub radcę prawnego.

niedziela, 8 grudnia 2013

Prawo rzeczowe - porada druga

Jakie zima przynosi obowiązki, 


czyli co zrobić, żeby nie narazić się na pozew zimową porą

 

Zima jak zwykle niespodziewanie przyszła zimą, więc zewsząd narzekania, marudzenia, panika i ogólny rozgardiasz. Patrząc na stan chodników przed nieruchomościami można dodać do tego - szok i oszołomienie lub ewentualnie brak znajomości swoich podstawowych obowiązków.

Zajrzyjmy zatem szybkim okiem do ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Dla właścicieli nieruchomości ma ona bowiem dość istotne znaczenie. Ustawa nie reguluje bowiem wyłącznie obowiązków gminy, ale także właścicieli tak zwanych posesji. 

Art. 5 tejże ustawy mówi nam wyraźnie, że to właściciel nieruchomości między innymi sprząta błoto, śnieg, lód i itp. z chodników położonych wzdłuż jego nieruchomości. Ustawa definiuje w tym względzie chodnik jako wydzieloną część drogi publicznej służącą dla ruchu pieszego położoną bezpośrednio przy granicy nieruchomości. Właściciel nieruchomości nie jest natomiast obowiązany do uprzątnięcia chodnika, na którym jest dopuszczony płatny postój lub parkowanie pojazdów samochodowych.

Obowiązek zatem istnieje, jest wyartykułowany na tyle wyraźnie, że nie wiadomo o co chodzi z tymi stosami zalegającego śniegu i lodu. Oczywiście zdarzają się przypadki na tyle wyjątkowe, że ten obowiązek może być bardzo trudny do zrealizowania. Powinien znaleźć się jednak zawsze ktoś, kto tym przypadkom wyjątkowym dopomoże. Tymczasem rzucając okiem na krajobraz po tym straszliwym corocznym zimowym kataklizmie wyłania się dość ciekawy obraz, gdzie zalodzone chodniki prowadzą nas nawet do sklepów.

Czy jest jakaś sankcja za brak odśnieżania? Oczywiście. Co najważniejsze w przypadku zdarzenia wywołującego szkodę, która powstała w związku z brakiem odśnieżania (np. upadek na oblodzonym chodniku), ponosimy odpowiedzialność odszkodowawczą (art. 415 kodeksu cywilnego). Po drugie grozi nam teoretycznie grzywna przewidziana przez ustawę o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Brak odśnieżenia przyległego do nieruchomości chodnika stanowi bowiem wykroczenie

Do łopat zatem!

piątek, 6 grudnia 2013

Prawo rzeczowe - porada pierwsza

Jak działać w małej wspólnocie,

czyli co zrobić, jak sąsiad staje okoniem


Małe wspólnoty. Dla jednych prawdziwa zmora, dla innych piekło, szczypało i w ogóle koszmar. Instytucja, która niestety wielokrotnie nie spełnia swojej funkcji. Tym bardziej, że większość osób nie ma pojęcia o regulacjach prawnych rządzących małą wspólnotą. I miota się. 

Problemu nie ma, kiedy i my i nasi sąsiedzi należymy do osób rozsądnych, wyzbytych złośliwości czystej wody i ogólnie zgodnych. Jest to jednak rzadkość. Częściej wygląda to tak, że jest jakaś inicjatywa, które wszystkim się przysłuży, natomiast jednostka działająca w oparciu o starosłowiańską zasadę "nie, bo nie" będzie oporować. Co zrobić zatem? Poznać swoje prawa na początek. 

Tytułem szybkiego wstępu - liczymy samodzielne lokale (wyodrębnione i niewyodrębnione). Jeżeli ich suma jest nie wyższa niż siedem (to właśnie mała wspólnota) do zarządu nieruchomością wspólną stosujemy przepisy kodeksu cywilnego i kodeksu postępowania cywilnego o współwłasności. Największe znaczenie mają tu przepisy materialnoprawne, a więc kodeks cywilny (zwany dalej k.c.).

I teraz tak. Art. 200 k.c. stanowi, że każdy ze współwłaścicieli powinien współdziałać w zarządzie rzeczą wspólną. Brak owego współdziałania nie niesie żadnej bezpośredniej sankcji. Powinno to jednak zostać wzięte przez Sąd w razie ewentualnego sporu sądowego, np. w sprawie o zgodę na czynność przekraczającą zakres zwykłego zarządu. Rzecz wspólna, to oczywiście grunt oraz części budynku i urządzenia, które nie służą wyłącznie do użytku właścicieli poszczególnych lokali.

Najważniejszymi przepisami regulującymi działanie wspólnoty są jednak art. 201 k.c. oraz 199 k.c. dotyczące podejmowania decyzji co do czynności zwykłego zarządu oraz przekraczające zakres zwykłego zarządu. Rozróżnienie, do której kategorii należy dana czynności, to zadanie podstawowe, a jednocześnie często najtrudniejsze. 

Art. 201 kc. dotyczy czynności zwykłego zarządu. Zgodnie z nim taka czynności może być podjęta przez wspólnotę, jeżeli taka jest wola większości. W tym miejscu wspomnę, że zgodnie z art. 204 k.c. większość liczona jest według udziałów, czyli stosunku powierzchni użytkowej lokalu wraz z powierzchnią pomieszczeń przynależnych do łącznej powierzchni użytkowej wszystkich lokali wraz z pomieszczeniami do nich przynależnymi (do ustalenia np. w KW). W braku posiadania większości - każdy współwłaściciel (czyli każdy właściciel lokalu we wspólnocie) może wnioskować do sądu o zgodę na dokonanie czynności zwykłego zarządu.

Z kolei czynności przekraczające zakres zwykłego zarządu, to art. 199 k.c. Do ich podjęcia wymagana jest zgoda wszystkich (bez wyjątku, nawet Zdzisława, co to ósmy rok już w Stanach siedzi, a w jego mieszkaniu tylko myszy biegają). Jeżeli takowej nie ma, Sąd może upoważnić do dokonania takiej czynności, jeżeli wniosek złoży większość (liczona udziałami).

Jak już wspominałem, ocena tego, czy mamy do czynienia z czynnością zwykłego zarządu czy też taki zakres przekraczającą, jest często bardzo trudna i uzależniona od okoliczności danej sprawy. Zasadniczo można przyjąć, iż czynności zwykłego zarządu, to takie które wiążą się z zachowaniem rzeczy wspólnej w stanie niepogorszonym (np. remonty konieczne) oraz polegające na bieżącej eksploatacji. Czynności wykraczające poza ten zakres będą należeć do kategorii przekraczających zwykły zarząd

Jeżeli zatem przecieka wam dach, stanowicie małą wspólnotę, macie zgodę właścicieli dysponujących większością udziałów - to nie jest potrzebna na tę czynność zgoda Sądu i można działać. Z kolei przykładowa przebudowa strychu na suszarnię będzie wymagać zgody wszystkich współwłaścicieli, albo też zastępczej zgody Sądu.

Najważniejsze: zgoda Sądu zastępująca zgodę współwłaścicieli musi być wydana uprzednio, a więc przed dokonaniem czynności. O tym wiele osób zapomina i sprawy przegrywa.

Koszt opłaty sądowej od wniosku o zgodę na dokonanie czynności zwykłego zarządu lub czynności przekraczającej zakres zwykłego zarządu: 100,00 zł.

środa, 4 grudnia 2013

Prawo zobowiązań - porada pierwsza

Pożyczka stwierdzona pismem,

czyli jak pożyczyć, żeby móc domagać się zwrotu


Wszyscy pożyczamy sobie jakieś sumy, często również w rodzinie. Bywają to małe kwoty, ale i także duże sumy. W obrocie rodzinno - koleżeńskim bardzo rzadko umowy te są nawet spisywane, a co dopiero odpowiednio zabezpieczane. Rozsądnym jest jednak posiadanie jakiegokolwiek dokumentu potwierdzającego fakt zawarcia umowy. Gdy bowiem pożyczkobiorca z pożyczkodawcą są na etapie spijania sobie z dzióbków lub przynajmniej jako takiej komitywy, to problemu nie ma. Niestety pieniądze potrafią takie problemy wywołać nawet pomiędzy najbliższą i najbardziej zgodną rodziną. 

Co mówi przepis? Ano wskazuje, że umowa pożyczki, której wartość przenosi pięćset złotych, powinna być stwierdzona pismem. Przenosząc to na język ludzki - do 500 zł można pożyczać bez spisywania jakiegokolwiek dokumentu i żadnych później konsekwencji braku takiego dokumentu nie będzie. Z kolei powyżej tej kwoty powinniśmy zawrzeć umowę na piśmie, żeby uniknąć problemów, o której będzie mowa poniżej.

Brak formy zastrzeżonej dla celów pożyczki powyżej 500 zł nie powoduje nieważności umowy. Forma ta zastrzeżona została dla celów dowodowych. Taka konstrukcja prawna oznacza, że w przypadku sporu sądowego dowód z zeznań świadków oraz dowód z przesłuchania stron na fakt zawarcia umowy pożyczki dopuszczalny jest w razie:
  • wyrażenia na to zgody przez obie strony sporu (wątpliwe, żeby druga strona chciała się podkładać)
  • żądania tego przez konsumenta będącego w sporze z przedsiębiorcą (bardzo wątpliwe, żeby zaistniało to w obrocie familiarnym, o którym traktuje niniejsza porada)
  • uprawdopodobnienia faktu zawarcia umowy za pomocą pisma (tzw. początek dowodu na piśmie - bardzo ważny wyjątek)
  • sporu obustronnie handlowego (pomiędzy przedsiębiorcami - również nie ta szuflada).
Pożyczając powyżej 500 zł bez spisanej umowy pożyczki lub bez uprawdopodobnienia faktu zawarcia umowy za pomocą pisma (np. pokwitowanie odbioru pożyczonej kwoty, wydruk przelewu) możemy mieć zatem problemy, żeby wykazać zasadność naszego roszczenia, jeżeli dojdzie do sprawy w sądzie. A to na powodzie spoczywa ciężar wykazania, że doszło do zawarcia umowy pożyczki. Mając wyłącznie świadków lub co gorsza tylko nasze twierdzenia możemy mieć spore problemy z odzyskaniem przekazanej sumy.

Rozwiązaniem jest zatem spisanie krótkiej i banalnej umowy lub chociażby posiadanie pokwitowania. Ułatwi to później zadanie nam, Sądowi, czy też pełnomocnikowi, który nas będzie reprezentował.

sobota, 30 listopada 2013

Prawo konsumenta - porada pierwsza

Odstąpienie od umowy zawartej przez konsumenta za pośrednictwem Internetu,

czyli jak zwrócić rzecz nabytą, acz niechcianą.


W dobie coraz częstszego dokonywania zakupów za pośrednictwem Internetu, istotne staje się poznanie, jakie to w tym Internecie mamy prawa. Jest to ważne tym bardziej, ponieważ wśród laików zdarza się przekonanie, że ten cały Internet, to w ogóle uregulowany prawnie nie jest. Hulaj dusza, piekła nie ma - ot co!

Tymczasem pewne regulacje są i wynikają nie z prawa Internetu jako osobnej ustawy, a z innych zapisów - z kodeksu cywilnego czy też z ustawy o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny, której wycinek dziś wezmę na warsztat. 

Zgodnie z art. 7 ust. 1 ustawy z dnia 2 marca 2000 roku o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny (Dz. U. z 2000 nr 22 poz. 271 z późn. zm.) Kupujący będący konsumentem, który zawarł z określonym przedsiębiorcą (na potrzeby niniejszej publikacji - z przedsiębiorcą działającym w Internecie) umowę bez jednoczesnej obecności obu stron, przy wykorzystaniu środków porozumiewania się na odległość (np. za pomocą formularza w Internecie) może od umowy odstąpić bez podania przyczyn składając stosowne oświadczenie na piśmie w terminie dziesięciu dni. Jest to tak zwane prawo do namysłu, więc przyczyny naszego rozmyślenia się pozbawione są jakiegokolwiek znaczenia.

Powyższe uprawnienie przysługuje konsumentowi, a definicja takowego to już domena kodeksu cywilnego. Jest to osoba, która dokonuje czynności prawnej (np. zawiera umowę) niezwiązanej bezpośrednio z jej działalnością gospodarczą lub zawodową. Oznacza to, że ktoś prowadzący działalność gospodarczą również może być w aspekcie określonej czynności konsumentem, z tym jednak zastrzeżeniem, że dokonywana czynności nie może wiązać się z prowadzoną działalnością gospodarczą. Przykładowo osoba prowadząca działalność w postaci Kancelarii Radcy Prawnego nabywa naszyjnik na prezent dla żony za pośrednictwem Internetu. Taki Radca Prawny działa wówczas jako konsument i może skorzystać z ustawowego prawa do odstąpienia (bo przykładowo żona tego radcy stwierdzi w ciągu dziesięciu dni, że naszyjnik nie pasuje do żadnej z jej garsonek).

Termin, w którym możemy od umowy odstąpić, liczony jest od dnia wydania rzeczy, a w przypadku świadczenia usługi - od dnia zawarcia umowy. Jeżeli sprzedawca nie poinformował nas o tym prawie (lub o kilku innych kwestiach wymaganych przez ustawę), to termin wydłuża się do trzech miesięcy. Jeżeli jednak po rozpoczęciu biegu tego terminu otrzymamy stosowne potwierdzenie, termin ulega skróceniu do dziesięciu dni od daty otrzymania informacji. Istotne jest, że na gruncie przedmiotowej ustawy za wydanie rzeczy nie może być uznane wręczenie jej przewoźnikowi przez sprzedawcę, ponieważ wypaczałoby to sens tej regulacji. Za wydanie rzeczy należy uznać odebranie jej przez konsumenta od kuriera lub innego dostawcy.

Oświadczenie konsumenta powinno zostać złożone w formie pisemnej. Brak zachowania stosownej formy nie powoduje jednak nieważności oświadczenia. Forma pisemna zastrzeżona została dla celów dowodowych. Lepiej zatem oświadczenie złożyć na piśmie, jednak nawet jeżeli zrobimy to mailowo lub telefonicznie, to będzie to oświadczenie ważne. Oświadczenie pisemne pozostaje jednak najlepszym z dowodów w razie ewentualnego sporu.

Pamiętać należy również, że przedsiębiorcy często stosują w swoich regulaminach liczne niedozwolone postanowienia umowne dotyczące ustawowego prawa do odstąpienia od umowy, np.:
  • towar z wyprzedaży nie podlega procedurze zwrotu;
  • zwracany w tym trybie towar zostanie przyjęty tylko i wyłącznie wtedy, gdy będzie odesłany w oryginalnym, nieuszkodzonym pudełku;
  • warunkiem odstąpienia od umowy jest odesłanie nieużywanego, niezniszczonego, oryginalnie zapakowanego towaru wraz z nieoderwanymi metkami, pisemnym oświadczeniem i dowodem zakupu;
  • do reklamowanego lub zwracanego produktu konieczne jest dołączenie paragonu.
Klauzule te jako abuzywne nie wiążą konsumenta.

czwartek, 28 listopada 2013

Prawo spadkowe - porada pierwsza

Oświadczenia dotyczące spadku,


czyli jak nie popaść w długi po dalekim krewnym, o którym w sumie nie miało się pojęcia.

 

W pierwszej mini poradzie prawnej poruszę temat dotyczący prawa spadkowego. Mówi się przecież nie bez kozery, że pewne są podatki i śmierć właśnie (choć pewnie znalazłoby się jeszcze kilka pewników, np. że zima zaskoczy drogowców lub że polska kadra w piłce nożnej przerżnie na Wembley), więc prawo spadkowe jest tą dziedziną, która prędzej czy później zostanie przez nas lub naszą rodzinę sprawdzona w praktyce.

Wyobraźmy sobie zatem sytuację, że umiera osoba, z którą nie mieliśmy od bardzo dawna bliższego kontaktu i wyniku przedziwnych dla nas przetasowań dziedziczenia ustawowego prawo sukcesji (prawo do spadku) dochodzi do nas. W pierwszej chwili nic tylko zakrzyknąć z radości i biegać, jak oszalały po salonie. Wszakże trafia się spadek, a jak wiadomo spadek, to nic tylko precjoza wszelkie, domy i grunty, srebra rodowe i złote zegary. 

Niestety spadek w takiej postaci, jakiej byśmy sobie życzyli, otrzymywany po dalekim krewnym, występuje wyłącznie w amerykańskich filmach, "Klanie" i bardzo dziwnych wiadomościach mailowych od czasu do czasu spamujących skrzynki naszej poczty elektronicznej.

Spadek może bowiem zawierać długi, o których istnieniu nie mamy pojęcia. Cóż zatem zrobić, aby nie narazić się na potencjalną odpowiedzialność wobec wierzycieli naszego dalekiego wuja Mirosława. 

Oczywistością jest sprawdzenie historii spadkobrania, tzn. tego, dlaczego sukcesja natrafiła akurat na naszą osobę. Mając kontakt do osób uprawnionych przed nami z mocy ustawy możemy spróbować wywiedzieć się, jakie przyczyny nimi kierowały powodując odrzucenie spadku. Mając tę wiedzę należy przejść do niżej opisanych rozwiązań.

Jeżeli powyższa możliwość nie jest nam dana, bo przykładowo nie mamy danych kontaktowych naszej kochanej rodziny, to lampka z neonem 'rozwiązania prawne' powinna się zapalić od razu. 

Rozwiązaniem najprostszym jest odrzucenie spadku. Powoduje to, że jesteśmy traktowani tak, jakbyśmy nie dożyli otwarcia spadku (otwarcie spadku jest równoznaczne z chwilą śmierci spadkobiercy). Wówczas to dziedziczenie wędruje na kolejne osoby z rodziny, a jeżeli takowych nie ma, to dziedziczy zasadniczo gmina. Odrzucenie to najlepsze wyjście, kiedy wiemy, że na precjoza spadkowe nie ma co liczyć, a jednocześnie nie wiemy, czy nie czają się jacyś wierzyciele, którzy od naszej stryjenki Marysi pieniędzy ściągnąć nie mogli, ale z naszej pensyjki łacno chcieliby się zaspokoić. Oczywiście jest to również jedyna opcja, kiedy wiemy, że spadek to same długi.

Pamiętać należy jednak o jednej najważniejszej w całej zabawie rzeczy - o terminie na złożenie oświadczenia o odrzuceniu spadku. Wynosi on sześć miesięcy od momentu, w którym dowiedzieliśmy się o powołaniu nas do dziedziczenia. Jeżeli dziedziczymy w pierwszej kolejności (np. po rodzicach), to początek terminu pokrywa się zasadniczo z chwilą dowiedzenia się przez nas o śmierci krewnego. Przy dziedziczeniu ustawowym w dalszej kolejności powinien on być liczony od uzyskania przez nas informacji (i to niekoniecznie urzędowej) o tym że nadeszła nasza kolej na spadek. Gdy zmarły zostawił testament, to wtedy decyduje chwila dowiedzenia się o treści testamentu.

Drugim rozwiązaniem jest przyjęcie spadku z dobrodziejstwem inwentarza. Ma to ten skutek, że odpowiadamy wprawdzie za długi, za które odpowiadał spadkodawca, ale nasza odpowiedzialność jest ograniczona do czynnego stanu spadku, czyli do wartości pozostawionych dóbr. Jest to wskazane, gdy mamy wiedzę na temat pozostawionego przez zmarłego majątku i majątek ten jest atrakcyjny, ale wiemy też, że jakieś długi zmarły również pozaciągał. Nie znamy tylko ich wysokości. Wówczas to przyjmując spadek z dobrodziejstwem inwentarza odpowiadamy maksymalnie za tyle, ile dostaliśmy w aktywach. Termin na złożenie tego oświadczenia wygląda identycznie, jak w przypadku odrzucenia spadku.

Oświadczenie o odrzuceniu spadku lub o przyjęciu spadku z dobrodziejstwem inwentarza należy złożyć albo przed notariuszem albo przed sądem. Sądem właściwym będzie albo sąd spadku (jeżeli wszczęto już sprawę o stwierdzenie nabycia spadku) albo też sąd rejonowy, w którego okręgu znajduje się miejsce zamieszkania lub pobytu składającego oświadczenie.

Koszty złożenia oświadczenia: zarówno opłata sądowa, jak i maksymalna taksa notarialna - 50,00 zł, przy czym notariusz dolicza do taksy VAT (23%).

Wstęp do prawopodstawoznawstwa

Witam na blogu prawnym (czy też blogu o prawie), na którym postaram się przybliżyć podstawowe aspekty prawa. Przede wszystkim skupię się na prawie cywilnym, ponieważ po pierwsze styk z tą dziedziną prawa jest moim zdaniem najczęstszy dla przeciętnego obywatela. Po drugie znam się na tym, co nieco. 

Praca organiczna, czyli inaczej praca u podstaw była zamierzeniem pozytywistów, którzy chcieli w pewnym smutnym okresie naszego kraju doprowadzić do rozwoju gospodarczego. Nie czas i nie miejsce, aby rozważać tę ideę szczegółowo, ale ja również stoję na stanowisko, że tylko społeczeństwo wyedukowane jest w stanie chociażby spróbować podążać w kierunku dobrobytu. 

Tymczasem niestety przyjęta przez niektórych misja ogłupienia społeczeństwa postępuje i co gorsza zbiera swoje efekty. Człowiek nie znający swoich podstawowych praw, nie potrafiący urzeczywistnić idei rozpropagowanej przez Kanta (sapere aude), zawsze będzie jednostką słabszą od drugiej strony potencjalnego sporu. Sporu, który może nas zaskoczyć w każdym okresie naszego życia (najprawdopodobniej w okresie najmniej spodziewanym). Wówczas pozostaje próba poradzenia sobie samemu z zastaną rzeczywistością, albo też nerwowe poszukiwanie profesjonalisty. A z tym ostatnim też oczywiście bywa różnie.

Stąd też wiadomym jest, że nie można znać się na wszystkim: na komputerach, modzie, samochodzie, ogrodnictwie, prawie i elektryce. Podstawy trzeba jednak posiadać, albo innymi słowy ich posiadanie jest dobrym rozwiązaniem. Prawo od podstaw jako refleks pracy u podstaw - to idea przewodnia niniejszego bloga.

Tyle tytułem wstępu. Wkrótce pierwszy artykuł w formie prostych porad. Najważniejszy cel, jaki stawiam sobie przy tworzeniu tego bloga - pisać jak najprościej, jak najprzystępniej oraz jak najbardziej zrozumiale.